wtorek, 27 grudnia 2011

Pieczenia czar...

Pieczenie jest jedną z najprzyjemniejszych, rzeczy jakie można robić.
Czujesz przyjemność, ale nie tylko ty jesteś szczęścliwy, bo możesz się dzielić z innymi swoim talentem.
Moim ulubionym przepisem, jest przepis mojej babci na ciasteczka. Są przepyszne, rozpływają się w ustach. Kojarzą mi się z zimą, bo moja babcia je robiła zawsze pod koniec grudnia, gdzie śnieg już dawno leżał na ulicach. Przepis jest niezwykle prosty i łatwy do zapamiętania, a mimo to potrafi zawojować każde podniebienie, nawet te bardzo wybredne. Dla ciekawychi i żądnych nowych przepisów,

Ciasteczka "Baci Krysi"

Składniki:
25 deko mąki tortowej
15 deko masła
7 deko zmielonych orzechów(szklanka)
5 deko cukru
1 cukier waniliowy


1) Wszystkie składniki dokładnie mieszamy,
(Jeżeli, po wymieszaniu składników, z ciasta, będzie się bardzo kruszyć, dodać masła i wymieszać),
2) Ciasto włożyć na chwile do zamrażalnika(ok.5-10 min)
3) Wyciągnać ciasto i uformować małe kulki, delikatnie spłaszczyć,
4) Piec nastawić na 200 stopni
5) Włożyć ciasteczka i piec do delikatnego zarumienienia się,
( Uwaga!!! Ciasteczka bardzo szybko mogą się spalić. Trzeba co chwila sprawdzać ich stan!)
6) Po upieczeniu wyciągnąć, jeszcze ciepłe ciasteczka optoczyć w cukrze pudrze z cukrem waniliowym,

Smacznego!

Jak sprobujecie raz, to nie będziecie mogli się oprzeć, by upiec je znowu. Z tego przepsu wychodzi ich mało. Lepiej zwiększyć miarkę o 100%, jesli chcemy, je zjeść nastepnego dnia do kawy.
Życzę miłego odpoczynku, pysznej kawy i smacznych ciasteczek!

au revoir!
Chatte

 




czwartek, 24 listopada 2011

BON APPÉTIT, czyli kilka słów na temat kuchni francuskiej

Nie jestem osobą doświadczoną w kwesti kulinariów, ale intrygują mnie różne "kuchnie". Szczególnie te orientalne, japońska, francuska czy włoska. Uwielbiam je łączyć z polską. Nie lubie kuchni polskiej, samej w sobie. Jest ciężka, tłusta, nie lekko strawna i pije się w niej za malo wina. Podziwiam ludzi, którzy lubią i umieją gotować. Ja powoli zaczynam się przełamywać w związku z gotowaniem. To nie mój konik, ale jak trzeba to trzeba. Lepiej czuję się w kategorii pieczenia ciast. To jest prostrze o wiele. Masz przepis i się go trzymasz. A przepis zawsze wyjdzie. Ostatnio był długi weekend, miałam duzo czasu i poweidziałam sobie "Wypróbuje przepis na ciasto francuskie! Raz kozie śmierć! Inni mogą, ja też spróbuje." Tak, więc z wielkim zapałem wziełam się za przepis, by rozwinąć swoje umiejętności. Sklad na ciasto jest prosty. Wymieszanie tego również. Jest po prostu męczące. I to bardzo. Trzeba włorzyć na dwie godziny do lodówki, a potem wałkować i tak sześć razy. Wkładasz, czekasz, wyjmujesz i wałkujesz. Po czwartym razie zastała mnie noc i skończyłam to nastepnego dnia. Przez to lub dzieki temu,  przez następne kilka dni, bolały mnie dłonie od walkowania ciasta. Ale satysfakcja i smak takiego ciasta jest niesamowita. To jest nie do opisania. Gdybym była w stanie, to te ciastka, które są w nazwie "ciastkami francuskimi" to producentom wytoczyłabym proces. Bo to co oni nazywają ciastem francuskiem nie może się nazywać nim, a co dopiero być. Coś w stylu jak było z "serem feta", teraz jest "ser typu feta" i tak też powinno być w tej sytuacji. Dlaczego? Bo to jest policzek oddany w strone kuchni francuskiej. Jak można dać do cista francuskiego zamiast masła, margaryne?! Przecież to się nie da jeść! To nazywam obelgą. Przecież jest to wiadome, że trzema sekretami kuchni fracuskiej to: "Masło!Masło! I...Masło!". Nie inaczej! Mój apel brzmi: "Bądźmy bardziej otwarci na przepisy z kuchni naszych sąsiadów! Bądźmy mniej tradycyjni! Eksperymentujmy!"

au revoir!
Chatte

poniedziałek, 7 listopada 2011

Moi drodzy...

Czasami trudno coś napisać by  miało sens, nawet gdy wiesz, że musisz, to jest trudno. Piszesz by zapełnić stronę...Niby powinno być proste, a nie jest. Teoria zawsze jest najprostrza...czemu taka trudna do wykorzystania w rzeczywistości? Teraz ja piszę by pisać. Piszę w próżnie, do ludzi z drugiej części świata i mówię "Cześć. Jaka pora dnia jest u was?". Śmieszy mnie to. Znów to podkreślam...Przyznam się, że zdziwiło mnie, gdy weszłam dziś na strone i zobaczyłam, że frekwencja na moim blogu się zwiększyła, bo w ty miesiącu weszło na strone, uwaga(w tym miejscu zwracam uwagę, że następuje szleństwo jakiego się nie spodziewałam) aż 20 osób. Normalnie szok. Nie spodziewałam się tego w ogóle. Haha to nawet zabawne. Bo sądziłam, że nie będzie ich wcale. A jeśli już, to nie przekroczy jednego wejścia. Tak, więc dziekuję z mojej skromnej strony, bo wzruszyło mnie to. Ogromnie...Naprawdę...Pogoda piękna i jeszcze to....NO normalnie nie wiem co powiedzieć, a raczej napisać....Odebrało mi mowe, a raczęj powinnam powiedzieć klawiature...? Kończę zanim  napiszę coś głupiego. Pozdrawiam i życzę miłego, słonecznego, jesiennego dnia, takiego jaki jest u mnie za oknem w biurze.

au revoir!
Chatte

czwartek, 3 listopada 2011

Czy to nie śmieszne....

Śmieszy mnie to, że piszę w przestrzeń. Piszę posty, które nikt nie czyta, a jak już zajrzy na strone, to pewnie po przeczytaniu pierwszego zdania rezyguje z dalszej lektury. To ma w sumie pewne pozytywy. Ale mimo to boli. Jak to się mówi wśród gwiazdek i gwiazdeczek "Nie ważne jak o tobie mówią, ważne by mówili. Inaczej nie żyjesz.". Ja dosłownie nie żyje. No to prawda nie jestem blogową boginią, ani blodgerką wyśmienitą, nie piszę nowości, ani nie jestem córką księżnej i pewnie dlatego nie jestem warta tego by przejżeć mój blog. Ja nikogo za to nie winie. Weszłam w ten biznes ze świadomością pewnej i końcowej porażki, która skończy się pod koniec Grudnia. Po prostu mnie to śmieszy. Piszę bo muszę...no możę trochę, bo chcę i dla dobrej oceny. A no prawda, to wszystko później ma przeczytać moja polonistka. Wow szaleństwo! Będę miała jedno wejście pod koniec Grudnia. To napawa mnie dumą. Jak że wielką! Teraz czuję się trochę jak pisarze, którzy piszą do "szuflady", by dzieło mimo, że dobre (nie wiem jak to jest w moim przypadku...), to by nie ujrzało światła dziennego.
Odmeldowuję się, z ciężkim choć wesołym sercem, w ten ciepły i słoneczny jesienny dzień, by wpaść w wir pracy.

au revoir!
Chatte

piątek, 7 października 2011

Zaczęła się jesień, ta prawdziwa i ponura strona tej pory roku.Trochę to przygnębiające szczerze mówiąc,bo lato w tym roku przeleciało mi nad wyraz szybko. Zresztą pogoda nie była, aż tak zachwycająca jak rok temu. W tym, naszym mottem był jeden z filmów bollywoodzkich "Czasem słońce, czasem deszcz". Choć nie wiem czy było to zauważalne dla osób, które pracowały. Ja w tym roku, powiększyłam szeregi osób pracujących i zarazem powiększyłam swoje i tak małe CV, o jedną pozycję. Szczerze powiedziawszy ta praca wiele mnie nauczyła. Na przykład tego, że ma się większą satysfakcję, gdy kupujesz nową parę butów lub możesz zaprosić bliską ci osobę na kolację i zapłacić za nią w dobrej restauracji. Jest się nie zależnym. To jest niesamowite uczucie. Nie chce popadać w żadną ze skrajności, bo żadna ze skrajności nie jest dobra. Nie jestem też feministką i nie uważam, że jest w pełni dobra, ale uczucie, które temu towarzyszy jest w gruncie rzeczy nie do opisania i takie piękne. Odrobina niezależności nigdy nie jest zła, a nawet buduję naszą samo ocenę na dobre. Im jest ona wyższa tym lepiej się czujemy i wyglądamy. A czego się nie robi by dobrze się czuć. Jeśli robimy to dobrze to czemu tego trochę nie poużywać.

au revoir!
Chatte

poniedziałek, 19 września 2011

Kurz wszechobecny...

Czy lubicie czytać książki?
Ja uwielbiam, aż za bardzo, tak, 
że niekiedy na inne rzeczy brakuje mi czasu
Książka przestała być doceniana bardzo dawno temu
Są teraz filmy, ekranizacje poezji i lektur
Niby jesteśmy mądrzy, bo żyjemy w XXI wieku,
to jednak zacofani jak w Średniowieczu
Czasem mi się wydaję, że zapomnieliśmy, co to znaczy czytanie
wiem, że pęd życia nie pozostawia nam zbyt wiele miejsca by się popisać,
ale co nie oznacza, że nie możemy użyć techniki by poczytać
zastanówmy się...
Gdy jedziesz z rana tramwajem do pracy, szkoły, lekarza, to co robisz?
Patrzysz się jak za oknem budzi się świat lub myślisz o...no właśnie o czym?
Użyjmy techniki i wgrajmy do telefonu książkę
Zawsze gdy będziesz na kogoś czekać wyciągniesz telefon,
który zawsze masz przy sobie i uszczuplisz trochę dziedzictwa literatury
Dzięki temu nie zmarnujemy czasu na granie na telefonie,
A zrobimy coś pożytecznego dla siebie i dla naszego mózgu
Ćwiczmy naszą wyobraźnie, bo za niedługi czas zaniknie
au revoir!
Chatte






poniedziałek, 12 września 2011

Bienvenue! Czyli witajcie na mojej stronie!

zakładając tą stronę zastanawiałam się o czym będę pisać.
i sądzę, że nie muszę ograniczać się do jednego tematu.
będę pisała o czym dusza zapragnie i co na ten moment będzie moją weną twórczą.
przyznam się moi drodzy, że nie stworzyłabym tej strony, gdyby nie to, że jest to moja praca semestralna.
i dlatego będę ją prowadzić jak najlepiej potrafię i umiem.
nie wiem czy jest to proste, ale w końcu do odważnych świat należy.
prawda?
tak więc, nie pozbędziecie się mnie od teraz, aż do końca Grudnia.
a jeśli mi się spodoba?
zostanę tu na dłużej.
au revoir!
chatte